wtorek, 14 maja 2013

Lackowa

Podróż ścianą płaczu 


            Mamy piękny, słoneczny dzień 11 maja 2013 roku, wyruszamy na planowaną wcześniej podróż. Tym razem Beskid Niski i Lackowa (977 m n.p.m.) a w dalszej części Tarnica, ale o niej kiedyindziej. Naszym miejscem wypadowym są Izby. Samochód można zostawić przy dawnym PGR'ze, stadninie końskiej

 Uwaga dla zmotoryzowanych! Jeżeli chcecie aby wasz samochód był cały uważajcie na drogę, w którą skręca się w lewo gdy jedzie się od strony Jurkowa. Składa się ona z betonowych klocków i jest masa dziur, których się nie da ominąć. Do PRGu można dojechać inną drogą okreżną, ale asfaltową. 

           Przy gospodarstwie nie ma tabliczki na Lackową, trzeba iść na czuja i wejść między pola i podążać w kierunku lasu. Kiedy wejdzie się w las dochodzi się do 'skrzyżowania'. Szlaku tam już nie ma! Kiedyś był i zamalowany został granatową farbą. Od teraz słupki graniczne (patrz zdjęcia) Twoim przewodnikiem. Skręcamy w lewo całkowicie w las, cały czas za słupkami. Po drodze jest jedno duże bagno, trzeba na niego uważać. Czułam się jak jakiś podróżnik w dżungli, nie wiem czemu. :) Słupki nie są bardzo oddalone od siebie, łatwo trafić. Trasa dosyć mocno wymagająca, ale dla chcącego nic trudnego. Cały czas myśleliśmy, że jesteśmy już na tej słynnej ścianie płaczu - najostrzejsze podejście w Beskidach. A tu się okazywało, że jest coraz gorzej. Ścianę tą poznasz na 100%, daje popalić. Potem kolejny dylemat... Szczyt jest płaski i tak sobie idziemy idziemy i idziemy i myślę sobie: "Może minęliśmy już szczyt?". Trzeba być cierpliwym. Szczytu raczej nie da się przeoczyć, jest na nim drewniany krzyż, tabliczka polska (drewniana na drzewie) i słowacka (metalowa na metalowym słupku). Osiągnęliśmy szczyt Lackowej w 1:40 h.
            Schodzenie też nie jest takie proste. Całe szczęście, że nie było błota, bo moglibyśmy zrobić sobie krzywdę. Polecam dobre buty z dobrym bieżnikiem. Po prostu biegnie się od drzewa do drzewa - metodą "na misia" tylko zamiast misia jest drzewo. Natura nam niesamowicie sprzyjała, oprócz pogody dała nam ciekawą florę w postaci idealnie nasyconej zielonej trawy, zawilcy oraz faunę - żaby, kijanki i takie tam. Co mnie się osobiście podobało to spokój i cisza. Spotkaliśmy tylko jedną rodzinę i.. niespodzianka.. z naszej miejscowości (oddalonej 170 km od Izb). Po dotarciu do samochodu udaliśmy się do Krynicy, na obiad, kawę i lody. A potem ruszyliśmy na dalszy podbój świata - w Bieszczady. 
























3 komentarze:

  1. Idzie się zakochać w Twoich fotorelacjach! Z niecierpliwością czekam na następne!

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak! Lackowa. Zapamiętam ją do końca życia. Nie tylko ze względu, że zdobyta jako ostatnia z całej KGP... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się że chodzi o pionową niemal ścianę oraz bardzo słabe oznakowanie... ;)

      Usuń