Zakończenie wakacji z górskim akcentem
Postanowiliśmy w ostatni wolny weekend udać się na 2-dniowy wyjazd w Pieniny.
Pierwszego dnia zwiedziliśmy Czorsztyn i Niedzicę. Miejscowości słyną z
dwóch zamków, zwiedziliśmy tylko ten pierwszy. Potem udaliśmy się w
rejs do Niedzicy "Halnym", gdzie przeszliśmy się zaporą i zjedliśmy
przepyszne serki. Następnym punktem wycieczki było zwiedzanie
Szczawnicy. Miasto piękne, cudny deptak i śliczne złożone z kwiatów
figurki zwierząt rozrzucone po całej Szczawnicy. Obiadokolację zjedliśmy
w Krościenku nad Dunajcem w bardzo fajnej karczmie (bodajże jedynej
restauracji w tej miejscowości). Jedzenie drogie, ale przepyszne. Tam
też rozbiliśmy swój namiot. Polecam bazę namiotową i campingową "Cypel" w
Krościenku ! Dużo miejsca, tanio, przyzwoite warunki. Ja osobiście na
dłużej nie zostałabym na żadnym polu namiotowym ale na 2-3 dniowe wypady
bardzo dobry pomysł, jeżeli chce się zaoszczędzić. Niestety tylko
latem.
Teraz o samej Wysokiej (1050 m n.m.p.),
uznawanej do Korony Gór Polski a także do Korony Beskidów mimo że w
Beskidach nie leży. W drugi dzień tj. 31.08.2013 wstaliśmy dosyć
wcześnie, żeby zrealizować główny cel naszej wyprawy. Pogoda była
przepiękna, miałam dobre przeczucia. Na początku ustalone było, żeby
wyruszyć ze Szlachtowej żółtym szlakiem, ale nie mogliśmy znaleźć
początku. Udaliśmy się więc dosłownie kilka km dalej na parking w Jaworkach. Parkingi bardzo drogie.
Szlak niebieski zaczyna się w Wąwozie Homole.
Miejsce naprawę warte odwiedzenia. Byłam oczarowana. Jak w bajce, gdyby
nie tłumy ludzi. Niektórym mogą przeszkadzać liczne mostki i metalowe
schody, no ale... Turystów jest dużo, więc udogodnienia też muszą być.
Po wyjściu z wąwozu można sobie usiąść na dużej polanie lub jeżeli ktoś
woli przy stolikach. Bardzo przyjemnie i łatwo jak do tej pory się
idzie, potem również. Aż dojdzie się do studenckiej bazy namiotowej pod
Wysoką. Zaczynają się 'schody'. Dla mnie to było nie lada wyzwanie. Cały
czas ostro pod górę polanami a potem lasem, gdzieś około połowę
drogi. Szlak nagle się urywa i prowadzi w dól. Myślimy sobie co jest
grane? Gdzie szczyt? Okazuje się że szlak wiedzie w prawo a na Wysoką
trzeba iść w lewo, bez szlaku. Dopiero po paru minutach drogi mijamy
tabliczkę z napisem "Na szczyt". Po drodze jest parę balkoników
widokowych i po metalowych schodach wreszcie docieramy na szczyt ? I co?
Rozczarowanie. Parę kamieni ogrodzonych barierkami. Nie ma tabliczki,
ciasno bardzo, ledwo się zmieściliśmy, nie marzyliśmy nawet, żeby gdzieś
usiąść, natomiast widoków trochę jednak było. Nie odpoczęliśmy tam
długo, ponieważ ciągle pojawiali się nowi turyści, którzy również
chcieli coś zobaczyć. Za to pogadaliśmy z dwiema miłymi starszymi
paniami. Droga na szczyt zajęła nam 2,5 h. Spotkaliśmy bardzo dużo owiec i krów, a co za tym idzie... cała śnieżka pokryta kupami.
Powrotna droga była zupełnie inna. Początkowo chcieliśmy dotrzeć do Schroniska pod Durbaszką
i zejść do Szlachtowej. Do schroniska można dojść dalej za niebieskim
szlakiem a potem przy dużym drewnianym drogowskazie zejść polaną w dół
do budynku. Kuchnia była zamknięta, otwiera się ją na potrzeby turystów,
my tylko zakupiliśmy kartki pocztowe i poprosiliśmy o wrzątek na
herbatę. Stamtąd, jak się okazało można zejść drogą, którą normalnie
wyjeżdżają samochody. Nie ma tam szlaku ale wyraźnie wyznaczona duża
ścieżka z licznymi zakrętami, które to zakręty ścinaliśmy idąc polami i
tak chyba w pół godziny znaleźliśmy się na parkingu. Według mnie
podejście ciężkie, szczyt bardzo rozczarowuje, masa ludzi, co mnie
osobiście rozprasza, ale Pieniny są piękne i mimo wszystko jestem
zachwycona.
Piękne te Pieniny, mam nadzieję,że w końcu tam kiedyś dotrę:)
OdpowiedzUsuńwarto! :)
Usuń