piątek, 19 września 2014

Biskupia Kopa

Niezdobyta wieża



Spędziliśmy dwa dni w Sudetach. Pierwszego zdobywaliśmy Kłodzką Górę, później udaliśmy się na nocleg do Jarnołtówka, którego herbem jest jednorożec (nocleg u Ewy - polecam serdecznie - ładnie, czysto, super właścicielka i w przyzwoitej cenie). Po spakowaniu się rano 14.09.2014 podjechaliśmy pod ośrodek wypoczynkowy Ziemowit w Jarnołtówku, gdzie rozpoczynamy swoją wędrówkę żółtym szlakiem na Biskupią Kopę (890 m n.p.m.), czyli najwyższy szczyt w Górach Opawskich.






Przy Ziemowicie można zostawić samochód, a nawet trzeba, bo dalej ustalono zakaz wjazdu. Z parkingu trzeba podejść bezpośrednio pod budynek i udać się w prawo (tak wskazuje strzałka na tablicy "dojście do szlaku żółtego"). Dalej trzeba iść cały czas za drogą bez szlaku, absolutnie nie zbaczać w inne poboczne drogi. Dochodzimy do miejsca gdzie stoi drogowskaz na Gwarkową Perć (szlak żółty w lewo) lub do Schroniska Pod Biskupią Kopą (brak szlaku w prawo). My udajemy się bezpośrednio na schronisko, ponieważ pogoda nam nie sprzyja -  silna mgła i lekkie opady. Baliśmy się we mgle iść drogą bez szlaku, ale okazało się, że jest to szeroka i mocno ubita droga dojazdowa do schroniska, więc idziemy nią cały czas aż dochodzimy to tabliczki z napisem "Droga Amalii nad Anusią". I już jesteśmy na szlaku żółtym. Dalej podążamy drogą dojazdową, która jest bardzo delikatnie nachylona. Następnie mijamy po prawej kapliczkę i tutaj po raz kolejny można wybrać dwie drogi - drogę dojazdową do schroniska, którą według tabliczki idzie się 1 h, lub Ścieżkę Langego, którą do schroniska dojdziemy w 30 minut, za to pnie się o wiele szybciej do góry. Po 1 h drogi od Ziemowita dotarliśmy do Schroniska Pod Biskupią Kopą. Schronisko moim zdaniem bardzo fajne. Mimo, że spartańskie warunki w toalecie to za to część restauracyjna z kominkiem bardzo przytulna i duża. Schronisko posiada kolekcję krawatów, ponieważ jeżeli pan wejdzie do schroniska w krawacie, od razu mu go ucinają. Powinni tak robić również z klapkami i szpilkami w każdym innym schronisku. :) Z Biskupią Kopą powiązana jest legenda o Ludoszy, Jaśku i Złocie, warto się z nią zapoznać, bo po drodze spotkać można kilka postaci skrzata. Od schroniska kierujemy się na szczyt Biskupiej Kopy. Po raz kolejny dochodzimy do miejsca, gdzie możemy wybrać jedną z dwóch dróg - ta po prawej prowadzi granicą polsko-czeską, natomiast ta po lewej (bez szlaku) prowadzi do czerwonego szlaku a dokładnie do (Krzyża Pojednania) i stamtąd już bezpośrednio na szczyt. My wybraliśmy tą drugą i od schroniska droga zajęła nam 20 min natomiast od samego dołu czyli Ziemowita 1 h 20 min. Niestety, jak już wspomniałam, mgła była okropna, dlatego nie było sensu wspinać się na wieżę, mimo, że miała to być główna atrakcja. Wieży pilnuje bardzo przyjazny Czech i to właśnie u niego wykupuje się wstęp na wieżę a także pamiątki. Postanowiliśmy zejść innym szlakiem - niebieskim do Zlatych Hor. Wejście mieliśmy bardzo bardzo łagodne, natomiast zejście bardzo bardzo strome, poprzez krzaki i pola, gdzie mokra trawa po kolana, ale za to raj dla grzybiarzy. Dlatego bardzo polecam podejście od Ziemowita, natomiast szlak niebieski zdecydowanie odradzam, a już szczególnie na wejście. Schodziliśmy 1 h 06 min. Weszliśmy na drogę asfaltową, gdzie po 5 min dotarliśmy do granicy polsko-czeskiej (Jarnołówek-Zlate Hory). W oczekiwaniu na transport dosiadło się do nas dwóch starszych kolarzy, których pełno w tym okolicach. Później przez Czechy wracaliśmy już niestety do domu...




























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz